Moja tendencja do tycia jest tak mocna, że przytyłam 4 kg i ważę obecnie 67kg. Stanęłam na wagę z niedowierzaniem, bo myślałam, że sport tak jakby chroni mnie przed tyciem. Niestety placki ziemniaczane, frytki, pizza i sałatki z majonezem w hurtowych ilościach odbiły się boleśnie na mojej wadze.
Moja tendencja do tycia objawia się tym, że inna osoba jedząca tyle samo co ja i uprawiająca tyle sportu co ja (3-4 x w tygodniu po 60 min, bieganie, interwały, cross fit ) pewnie utrzymałaby wagę.
Ja natomiast tyję, przychodzi mi to nadzwyczaj łatwo, wystarczy parę imprez z ciastami, sałatek z majonezem i puchnę. To mnie denerwuje, że inni mogą tak sobie nie uważać na to co jedzą i nic…..eh trzeba się skupić na sobie, ale pomarzyć o innych genach można.
Znów będę musiała ograniczyć tłuste sery, które tak lubię i pieczone ziemniaki na tłuszczu, które pochłaniam kilogramami . Kapusto i selerze witajcie z powrotem.
Z drugiej strony jak popatrzyłam kiedyś ile jedzą moje szczupłe koleżanki na śniadanie to jest czasem połowę tego co ja czyli 1 grahamkę z serem i sałatą i pomidorem., ja pałaszowałam z reguły dwie bułki. Tłumacząc oczywiście, że prowadzę aktywny tryb życia i mogę zjeść 2500 tys kalorii. Owszem miałam zaplanowane bieg na 10km, ale przy zjadaniu 2700 kalorii codziennie nawet jak się odejmie te z dodatkowego wysiłku to zostaje w ciągu tygodnia nadprogramowe kilkaset.
Osoby z tendencją do tycia powinny zatem obserwować ile jedzą szczupłe osoby obok, naprawdę zróbcie sobie taki test będziecie zdziwieni, że może za dużo jecie, ja byłam. Moja szczupła koleżanka powiedziała mi np. że ona tylko w niedziele je dwudaniowy obiad, a tak obiadokolacje o godzinie 18 w postaci warzyw z kawałkiem indyka. Ja to porównałam do siebie, kiedy to jem talerz makaronu ze słodkim sosem, a na kolacje zapiekanki z serem.
No cóż w przyrodzie nic nie ginie ponoć. Mam owszem szybszy metabolizm dzięki bieganiu ale bez przesady, nie mogę jeść jak facet, a tak się ostatnio działo. Miałam ochotę na 4-5 placków ziemniaczanych to sobie jadłam. Podejrzewam, że osoby bez tendencji do tycia prz moim odżywianiu utrzymałyby wagę.
Czym jest jeszcze tendencja do tycia ? Moim zdaniem moja genetyczna waga to np. 65 kg z 25% tkanką tłuszczową odziedziczoną po babciach, mamie i przodkach i mój organizm dąży do tego. Teraz jest moda na posiadanie tkanki tłuszczowej na poziomie 10%. Dla mnie taka gonitwa to istna rzeźnia i chyba nie mam na to czasu.. Dla porównania ma koleżanki, które genetycznie są zaprogramowane przez swoje mamy i babcie na 15% tkankę tłuszczową i nie muszą się wysilać, żeby ją utrzymać.
Na koniec pocieszające zdanie mojej mamy „u nas w rodzinie nie było chudych kobiet”. Pozytywne jest jednak to, że owszem mam sporo otyłych, grubszych, okrąglejszych lub nieco przy kości kobiet w rodzinie ale są zdrowe i nie mają problemu ze swoją wagą.